„Mamooooooo??? A kupisz mi tego misiaaaaaaa??? Nie, kochanie, nie kupię. Ale mamoooooooo!!!!! No dobrze, niech ci będzie, ale pamiętaj, to ostatni miś w najbliższym czasie.”
Jak często zdarza się nam, rodzicom uczestniczyć w tego typu dyskusjach z naszym dzieckiem? Można by powiedzieć, że to przecież nic złego kupić dziecku kolejnego misia. To prawda, jeśli jednak jest to siódmy (czy nawet trzeci, no dobrze, drugi…) miś w tym tygodniu, może jednak powinniśmy się zastanowić czy rzeczywiście nasza pociecha potrzebuje kolejnej zabawki.
Co więcej, powinniśmy zastanowić się nad tym czy rzeczywiście to jest tak, że młody człowiek ma tak doskonałą siłę przebicia, czy może my – rodzice po prostu nie potrafimy szkrabowi odmawiać. Jeśli czujemy, że jednak nie potrafimy odmawiać, to czy możemy z tym coś zrobić? Czy w jakiś sposób możemy „naprawić” tę sytuację?
Po pierwsze, zastanówmy się ile prezentów czy innych niekoniecznych zakupów wyproszonych przez dziecko (np. zabawek, gazetek, gier) uznajemy za ilość akceptowalną, a przy jakiej liczbie gadżetów przekraczamy limity, jakie sobie założyliśmy. Kiedy już taka konkretna liczba zostanie przez nas określona podejmijmy odpowiednie działania.
Znajdźmy czas na spokojną rozmowę z naszą pociechą. Podczas takiej rozmowy opowiedzmy dziecku o wynikach naszych obserwacji. Spróbujmy wspólnie z młodym człowiekiem ustalić czy taka ilość nowości jest dziecku rzeczywiście potrzebna. Następnie, odwołując się do dojrzałości naszej pociechy, podejmijmy kroki naprawcze.
Powiedzmy naszemu dziecku wprost ile prezentów i innych niezaplanowanych wcześniej zakupów młody człowiek może od nas otrzymać tygodniowo, a następnie przejdźmy do działania. Oczywiście nie oczekujmy, że będzie łatwo. Wcale nie będzie, zwłaszcza na początku. Dlaczego? Ponieważ nasze dziecko wcześniej zostało przez nas przygotowane do tego, że „słodkie oczy” i dostatecznie intensywna prośba (lub groźba) przynosi spodziewany efekt. W związku z tym łatwo nie zrezygnuje. A my, rodzice, musimy uzbroić się w cierpliwość i siłę woli. W zaistniałej sytuacji zmuszeni jesteśmy poćwiczyć własną asertywność. Jeśli się nie złamiemy, przypominając oczywiście dziecku umowę, którą wspólnie zawarliśmy jesteśmy już bliżej osiągnięcia sukcesu.
Pamiętajmy, że po jednej nieudanej próbie nasze dziecko nie zrezygnuje. Takich trudnych dla nas, rodziców, prób będziemy musieli przejść co najmniej kilka. Jeśli jednak będziemy konsekwentni w powziętych wcześniej decyzjach, nasze dziecko zaakceptuje istniejącą rzeczywistość i dostosuje się do niej. Jeszcze jedna, niezwykle istotna z tej perspektywy rzecz – pozostawajmy konsekwentni. Jeśli bowiem raz na jakiś czas się „złamiemy” tym trudniej będzie nam nasze dziecko odzwyczaić od zastanego stanu rzeczy. Dziecko będzie bowiem w swoim zachowaniu tym wytrwalsze im bardziej będzie przekonane, że rodzic kiedyś i tak się „złamie”, a skoro nie wiadomo kiedy to może nastąpić, to należy włożyć w domaganie się spełnienia prośby czy żądania tym więcej czasu i energii.